Gwar, huk, wesele

       Dużo pisałam o świątecznych przygotowaniach, natomiast na opis samych świąt trzeba było poczekać dłużej, wcale nie dlatego, że przeżyć jest tak wiele, choć na pewno też, ale głównie po to abym zdążyła się wyciszyć i zdystansować.




     Wyciszenie
   Jeśli chodzi o wyciszenie to jest ono rzeczą najtrudniejszą, ponieważ moja rodzina jest dość duża, a oprócz tego, ze liczna to niezwykle zgrana więc nasze świętowanie jest jak ul. Jestem przyzwyczajona do świątecznej wrzawy. Wszyscy krzyczą jeśli chcą coś powiedzieć, nikt się nie przejmuje, że wchodzi drugiemu w słowo, dzieci (których mamy również wiele) krzyczą. Nawet Matiego dziwiło to, że najgłośniejsza z gitar nie przebija się przez hałas biesiady. 
   Czasami mam wrażenie, że nawet gdyby Jezus rodził się w drugim pokoju, nikt by go nie usłyszał...

   Z kolei jeśli jednak ta Betlejemska łuna by nas oświeciła, to wiem, że moja rodzina zrobiłaby najgłośniejszą i największą oprawę tego Bożego Narodzenia. Któż inny zna te wszystkie kolędy i pastorałki? Kto wypieka te tysiące ciast i pierników?

 Nie wiem jak Bóg postrzega tą naszą gromadę pastuchów, przecież jakby nas wpuścił do nieba to wszyscy aniołowie zostaliby zakrzyczeni. Mimo tego, kocham moją rodzinę i żywię nadzieję, że jednak wszyscy razem do tego nieba trafimy.





Popularne posty