Punkt kulminacyjny-objawienie



W poprzednich postach starałam się udowodnić, że Medziugorje to nie tylko objawienie, ale i wiele innych aspektów, a dziś zważywszy na dzień jaki dzisiaj jest-  Zesłanie Ducha Świętego w którym brała udział również Maryja chcę przybliżyć i potwierdzić prawdziwość objawień medziugorskich.


Zacznę właśnie od wigilii czyli naszego oczekiwania, które jak zaraz zobaczycie nie było sielanką. Nasze czuwanie na Górze Objawień rozpoczęło się około godziny pierwszej w nocy, podczas gdy reszta grupy smacznie spała. Organizatorzy odradzali nam ten pomysł by czekać tak długo z przyczyn czysto technicznych: bo jest zimno, twardo, ciemno, że bedziemy głodni i nie wyspani.

I tak było gdy dotarliśmy na Górę było tam już mnóstwo Włochów, którzy również zdecydowali się czuwać w tych spartańskich warunkach. O trzeciej zaczą padać deszcz. Mieliśmy przemoczone ubrania, buty, śpiwór na którym siedzieliśmy. Mój mąż był na mnie wsciekły, obwiniał mnie za moje pomysły.
I tak mijał czas, a spotkanie z Maryją było coraz blizej...


Objawienie:
Tłum był niesamowity, objawienie było o 8.50, a ludzie, którzy przyszli nawet o szóstej, stali daleko na ulicy, pomiędzy domami.
Na dziesięć minut przed objawieniem deszcz i wiatr ustały, mimo chmur i przemoczonych ubrań robiło się nam coraz cieplej.

Tuż nad nami, zaczęły zbierać się ptaki, latajace w koło, zlatywały się zewsząd.
Aż w pewnym momencie rozleciały się, lecąc bardzo nisko we wszystkie strony pomiędzy ludźmi.
I nastała cisza.
Cisza objawienia, nie było słychać zwierząt, aut, tłumu ludzi, wiatru, nic..
Ziemia była pełna pokoju, serca drżały wszyskim, którzy to widzieli.
Maryja prawdziwie zeszła na ziemię.


I jak to mistyczne wydarzenie dobiegło końca mój mąż będący pod ogromnym wrażeniem tego co doświadczył tulił mnie i dziękował, że mogliśmy tą noc przeżyć w tym trudzie i oczekiwaniu. Że przyjęcie wyspanym, po śniadaniu uniemożliwia w pełny sposób przeżycia tego przejścia.
Była to dla nas swoista pascha.


Drogie dzieci,
Otwórzcie swoje serca i próbujcie odczuć jak bardzo was kocham i jak bardzo pragnę, byście kochali mojego Syna. Pragnę, abyście Go lepiej poznali, gdyż nie jest możliwym poznanie Go i nie kochanie Go – gdyż On jest miłością. Ja was znam, drogie dzieci. Znam wasze bóle i cierpienia, gdyż sama je przeżywałam. Śmieję się z wami gdy się radujecie i płaczę, gdy cierpicie. Nigdy was nie opuszczę. Zawsze będę do was mówić z macierzyńską czułością. A ja jako matka potrzebuje waszych otwartych serc, abyście z mądrością i prostotą szerzyli miłość mojego Syna. Potrzebuje waszej otwartości i wrażliwości na dobro i miłosierdzie. Potrzebuje was zjednoczonych z moim Synem, gdyż pragnę, abyście byli szczęśliwi i pomogli mi w niesieniu szczęścia wszystkim moim dzieciom. Moi apostołowie, potrzebuję was, abyście wszystkim ukazywali prawdę Bożą, by moje serce, które cierpiało i dzisiaj znosi tak wiele cierpień mogło zwyciężyć w miłości. Módlcie się o świętość swoich pasterzy, aby w imię mojego Syna mogli czynić cuda, gdyż świętość czyni cuda. Dziękuję wam.



Popularne posty