Dawać czy przyjmować co jest łatwiejsze? - Blogmas I

         Główną atrakcją tych pierwszych dwóch dni grudnia były u mnie spacery. Pogoda jak najbardziej mobilizuje mnie do wychodzenia z domu i tułaczki po mieście z przyjaciółmi, Tak łapie "ostatnie chwilę mojej wolności". Oczywiście, nie o spacerach chciałabym mówić, choć z pewnością mają pozytywny wpływ na ducha i ciało.




Wróćmy do ducha!
Ostatnio po głowie szamoce mi się trudny temat. Temat pomocy.
Dziś postaram się nim rozpętać niewielką burzę, a w najbliższej przyszłości może pojawi się również wersja video (Co wy na to?)


Czy łatwo jest udzielać pomocy? 
Czy łatwo jest prosić o pomoc? 

Jak wiecie ostatnio pożegnaliśmy babcię Mateusza. Oprócz smutku jaki spowodował jej brak, pojawił się drugi brak: finansowy. Zasiłek pogrzebowy, niestety, nie pokrył wszystkich kosztów, a my jako najbliższa rodzina musieliśmy dołożyć z własnej kieszeni. Sprytnie ominę aspekt "cenników", aby przejść do meritum:
Nasz budżet diametralnie opustoszał.

Nie, nie przerzuciliśmy się na tańsze produkty, bo, aż tak tanich nie produkują.
Nie, nie zasięgnęliśmy do oszczędności, bo takowych nie mamy.
Po prostu: nie mieliśmy na jedzenie, rachunki, wyprawkę i wszystko co było potrzebne.

Nie jest to artykuł o załamywaniu się, bo załamanie nie przyszło. Więc Ci, którzy chcą podbudować swoje ego, nie mają czego szukać..
Mając ufność w potęgę Bożą trudno jest załamywać ręce.
Ale czasami też trudno je wyciągać.. I o tym jest ten artykuł:


Uwielbiam robić innym niespodzianki, kupować prezenty, czy po prostu dzielić się tym co mam. Sprawia mi to ogromną satysfakcje! Nie dość, że widzę czyjś uśmiech, to czuje się spełniona, bo wiem, że robię coś dobrego. Niestety, znacznie trudniej stać po drugiej stronie barykady. Trudno prosić rodziców żeby zrobili Ci zakupy, trudno powiedzieć lekarzowi, że w sumie, wiesz, że masz kiepskie wyniki, ale nie stać się na przypisane leki,jednym słowem:  trudno prosić o pomoc.

Refleksja nad tym tematem przyszła mi, gdy kolejny raz miałam dostać produkty, których w prawdzie potrzebowałam, ale przed którymi bronił mnie mój honor.
Wtedy usłyszałam: ,,Jaka z Ciebie chrześcijanka skoro nie umiesz otrzymywać? "
I to prawda! To nie wiara broniła mnie przed otrzymaniem pomocy, ale własne "JA".
A przecież sama często powtarzam sobie, że obowiązkiem chrześcijanina jest pomoc innym, staram się wtłaczać to do swojego życia. A ta pomoc działa w dwie strony. Nie tylko dawanie jest czymś dobrym,
ale również prośba.
O ile czystsze ma serce, bardziej upokorzone ma osoba prosząca o pomoc?
No właśnie.. Refleksja na dziś..

CZY UMIEM PROSIĆ?
CZY UMIEM DAWAĆ? (Nie tylko to, co mi zbywa, ale prosto z serca)

Myślę, że to niesamowicie ważne aspekty na ten adwent. Bo często ten czas przedświąteczny jest czasem wydawania ogromnych sum, czasem radości, czasem przyozdabiania swoich domów. I nie mówię, że to jest czymś złym. Ale czasami wkrada się do tego pewna znieczulica, pewne mało chrześcijańskie podejście. Ja, moi bliscy, moja rodzina. A rodziną jesteśmy jako Kościół i o tym nie wolno nam zapomnieć.



Popularne posty