Pro Life na mój sposób

Staram się być obrończynią życia. Ma to wiele wymiarów: publikuje, filmuje, rozmawiam, ale tak jak z ewangelizacją, tak z obroną życia-najważniejszy jest przykład.

Swoją postawą chciałabym pokazać, wbrew panującym nastrojom, że macierzyństwo nie jest końcem, ale początkiem czegoś wielkiego. 

Zmiany. Zmiany. 

Wiele osób, gdy byłam w ciąży prezentowało mi apokaliptyczną wizję macierzyństwa: koniec snu. koniec czułości. koniec przyjmowania gości. koniec podróży. rozstępy. dodatkowe kilogramy, rozpad pożycia. 
nie będziesz miała siły, znajdź sobie pomoc. 
i wiele, wiele innych.. 

Oczywiście są różne ciąże i różne porody, ale naprzód wyłania się coś co nazwałabym "tendencją wygodnictwa". Wszakże nie tak dawno kobiety, nasze babcie, a nawet mamy dawały sobie radę z pięciorgiem dzieci, domem, a często również pracą. My, młode mamy XXI-wieku potrzebujemy dworu podwładnych by sprostać jednemu maleństwu. Jestem wobec siebie wymagająca i nie wyobrażam sobie zrzucać swoich obowiązków na rodziców. Przecież nie tak dawno mieli analogiczne obowiązki związane z opieką nade mną. Dlatego dziś staram się ich gościć u siebie tak by mogli być dziadkami budującymi relacje, nie dziadkami-niewolnikami. 

Zdecydowałam się na małżeństwo i macierzyństwo wcześnie jak na istniejące standardy. Odkąd poznałam mojego męża miałam pewność, że to jest człowiek z którym mogę wieść wspaniałe życie. I ta obietnica się dopełnia. Nikt nie obiecywał, że będzie miodowo w każdym calu, ale Bóg mówi jasno: ,,Wystarczy Ci mojej łaski". 
I wystarcza. Samuel  jest już z nami ponad trzy tygodnie. Myślę, że jest to dla nas najpiękniejszy czas w życiu. Był intensywny, nie przeczę, ale przyczyną tego była bardziej moja pierwsza w życiu sesja na studiach niż Malec. Nie dałam w sobie wygrać ''tendencji wygodnictwa" i udało mi się, oczywiście z Bożą pomocą, nie zaniedbując żadnej sfery przejść suchą nogą przez ten czas.







Popularne posty