"Śmierć i życie spotkały się ze sobą w przedziwnym pojedynku".

      Posępne miny, czarne płaszcze, do tego zimny deszcz. Tak malowało się dzisiejsze popołudnie. Mimo setek rozmów, wysłanych zaproszeń, powiadomień. Nie każdy wyszedł ze swojej strefy komfortu. Przecież kwiatki, kolacja z narzeczonym, czy randka w kinie jest ważniejsza niż jakieś tam przypadkowe dziecko. Siedząc w ciepłej restauracji nie słyszę płaczu dziecka, które leży odstawione w zimnym pomieszczeniu, skazane na śmierć. Nie widzę jego zmiażdżonych kończyn, bo cieszę się czerwoną kartką w wytłoczone serca. Są wprawdzie feministki, one ubrane posępnie, krzyczą coś nie wiedząc czemu. Ich argumenty zasłyszane na ulicy nie mają żadnego potwierdzenia. Jednak wychodzą, bo moda i propaganda robią swoje. Niestety, nie ma teraz mody na życie. Od życia ważniejsza jest wygoda.
Kto by zdecydował się na dziecko, które przez swoją niepełnosprawność będzie wymagało opieki? Kto by zrezygnował ze swojej przyjemności? Kto by poświęcił swoje życie drugiemu?


       Hałas, zgiełk. I tylko dwa nagie transparenty stojące u nóg Matki Boskiej, która patrzy z politowaniem. Tylko komu dziwi się bardziej, czarnoubranym kobietom, które skrzywdzone przez życie krzyczą zasłyszane hasła? Czy ludziom, którzy zamiast walczyć o najmniejszych, zamawiają podwójną margheritę udając, że nic się nie dzieje?

Popularne posty