Adwent

   

 Dziś pierwszy dzień adwentu, knoty roratnich świec już wystygły.

         Myśląc adwent, widzę przed oczami ciemność, a na skórze czuje chłód. Wcale nie kojarzy mi się on z kolorowymi galeriami w których większość z nas, łącznie ze mną, przygotowuje się do świąt. Samo to słowo, wywołuje we mnie jakiś dreszcz, jakąś tęsknotę za czymś, czego tak naprawdę nie znam..
        Co roku staję przed tym czasem z głową pełną pomysłów i gonitwą myśl. Myślę, że większość z nas, łącznie ze mną, stawia sobie jako cel święta. Wesołych świąt. Wszyscy chcemy, żeby nasze święta były udane, nie doceniając w ten sposób czasu adwentu.
       W tamtym roku tworzyłam kalendarz adwentowy. Miał się stać dla mnie pomostem do lepszego przeżycia świąt. Dziś, uznałam, że nie chcę tworzyć pomostów, które mają przybliżać mnie do wyobrażeń zaczerpniętych z ckliwych filmów. W tym roku, przed oczy, chce sobie postawić adwent sam w sobie.

Prostujcie ścieżki Panu. 

       Z zewnątrz może się wydawać, że młoda żona i matka, działaczka, musi być człowiekiem, który trzyma pieczę nad wszystkimi sferami życia. Bynajmniej. Mimo, że na co dzień doświadczam działania Boga, to często mimowolnie skrzywiam Jego drogi, czyniąc trudniejszymi, rzeczy naprawdę proste. Widzę ogrom sfer pracy, widzę wiele możliwości, widzę wysiłek, który muszę włożyć w relacje, w ukorzenie się, w wypuszczenie z rąk pogoni bycia ideałem.
       Każdy z nas ma coś do wyprostowania. Lubimy się skupiać na tym, co przyjemne: adwentowe kalendarze, pierniki, ozdoby. Znacznie trudniej przychodzi nam przekraczanie swoich barier, łamanie swoich więzów. Ale koniec końców, jaki jest cel? Najpiękniejsza choinka? Wystawna uczta? Liczba lajków pod zdjęciami?
       Wielu z nas kończy Boże Narodzenie z nietęgą miną. Najedzeni, zdegustowani. Może leżący przed świątecznym filmem, może śledzący przebieg świąt innych ludzi na Instagramie. Wszyscy jednakowo czujemy niedosyt. Pewną porażkę. Dlaczego? Bo wiążemy ze świątecznym wieczorem ogromne nadzieje. Piękne stroje, godziny spędzone na przygotowaniach, setka prezentów pod choinką. A mimo to pustka. Święta, święta i po świętach. 

      Możemy trwać kolejny rok w tym maraźmie i wracać zdegustowani z kolejnej wigilii. Możemy też wyrazić bunt. Nie płynąć, jak śnięta ryba, ale zawalczyć. Jan Chrzciciel, wołając na pustyni, nie zachęcał pijcie kakao, w ciepłych skarpetach, ale Panu prostujcie ścieżki. To nie jest czcze gadanie, to konkretne polecenie, konkretnego człowieka. Możesz z nim zrobić, co zechcesz.. Ale skoro wszystkie próby przeżycia wspaniałych świąt kończyły się fiaskiem, może warto inaczej?



Popularne posty