Dlaczego nie jestem wesoła?

       
     Refleksje płynące jak tłuste wieloryby, snują się po mojej głowie od ładnych paru miesięcy. Tyle rzeczy pozostało jeszcze przeze mnie nieodkrytych, tylu mogę jeszcze się nauczyć.

      Lubię obserwować ludzi: na spacerze, w rodzinie, podczas zakupów, w sieci. Staram się w życiu mocno otwierać oczy. Często mówię o wszechobecnej pochmurności, o zasłonach smutku, które wciąż wiszą nad nami. Na pewno, smutek nie jest przymiotem Boga. Ale kurde-blaszka- jak tu być wesołym?!

    Codziennie przeglądam massmedia, szukam inspiracji, dobrych myśli, czegoś, co pobudzi mnie do działania. I widzę: uśmiechnięte mamy, radosne rodziny, ckliwe zdjęcia. Klikam lajk za lajkiem. Wszystko to jest pełne ciepła, urocze. Małżeńskie randki, kwiaty na stole, ciastka, które z pewnością nie tuczą- Idylla. Odkładam telefon i tu kończy się Idylla. Przychodzi wiadomość o samobójczej śmierci przyjaciela. Kolejny raz wódka wygrała z rodzinnymi więziami. Zostajemy w domu. W domu, jak to w domu, sterta naczyń do zmywania. Kłócący się sąsiedzi znowu wyrwali klamkę u drzwi, a kolejny Ci bliski człowiek, może lada chwila przez nałóg stracić życie. I ja nie mówię, że Boga w tym nie ma, bo jest. Cholernie Go widać w tej całej zgniliźnie, bo to daje Mu przestrzeń, aby zabłysnąć. Ale mimo tego, że my z Bogiem to wszystko znosimy, to w śmierci trudno się poruszać, bo szlam lepi, czasem trzeba po omacku.

      A ja tak drążę i drożę i coraz bardziej mi się wydaje, że te wszystkie uśmiechy i zdjęcia to tylko pozór prawdy.  Mój analityczny umysł wskazuje raczej na to, że jak dolar stracił pokrycie w złocie, to te uśmiechy straciły pokrycie w rzeczywistości.

     Trudno jest, świat to nie złota klatka, chyba, że zamkniesz się w bardzo ciasnym pomieszczeniu i spoglądasz na czubek nosa. U mnie, by to nie przeszło, bo nos mam krzywy, co najwyżej wpędziłabym się we frustracje, więc patrzę ciut dalej, jak pomóc tej gnijącej planecie. Chyba wiadomo z czego robi się najlepszy nawóz. Więc tak łopatka po łopatce babrząc się w tej substancji, staram się coś zmienić. Bo moje sukcesy i mój cudowny syn, to nie jest wszystko, co mnie w życiu spotyka.
      Nie wybieram drogi na skróty.
Dlaczego?
Bo nie raz dzięki temu, mogłam zobaczyć, jak z tego obrzydliwego nawozu wyrasta drzewo i to jest dla mnie najpiękniejszy widok świata.



 

Popularne posty